wtorek, 6 sierpnia 2013

ZAWIESZENIE BLOGA

Jak  w tytule- zawieszam bloga z powodu małej aktywności, a przede wszystkim przez brak czasu. Może jeszcze kiedyś kontynuuje fanficton, ale nie w najbliższym czasie, ponieważ zaczynam pisać innego bloga ( 45 głodowe igrzyska)

ZAPRASZAM NA POZOSTAŁE BLOGI I ŻEGNAM :*

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 4

 Gdy wychodziłam z łaźni zobaczyłam Wandę. Wstyd mi to przyznać, ale bałam się jej. Bałam się, że mnie zaatakuje i wpakuje się do mojej głowy. Ech, te moje dziwne wyobrażenia.
 Nie oglądałam się za siebie tylko przyspieszyłam i ruszyłam  w stronę korytarza prowadzącego do tak jakby, centrum jaskiń czyli Ogrodu. Kiedy doszłam na miejsce skręciłam w jeden z tuneli, potem jeszcze jeden i znalazłam się w części mieszkalnej. Tym razem nie weszłam za kotarę w kwiatki, czyli pokoju Lily i Lacey, ponieważ moją uwagę przykuła niebieska, trochę zblakła zasłona z wyszytym ,,A & J & L". Zaintrygowały mnie te literki, co one znaczą? Literka L wyglądała troszeczkę koślawo, jakby ktoś pisał nią w pośpiechu. Gdy skończyłam oglądać znaki na drzwiach, przestraszył mnie donośny głos:
- Ty to pewnie Lily!
- Taak. - odpowiedziałam przeciągle i odwróciłam się. Ukazała mi się drobna dziewczyna o blond włosach z różowymi końcówkami i intensywnie zielonych oczach. Mniej więcej w moim wieku.
- Jestem Amelie. - no tak, mogłam się domyślić, w końcu Jeb powiedział mi, że dziś ją poznam. Słowny jest ten staruszek.
- Poznałam cię po mokrych włosach i moich ciuchach. - dodała ze śmiechem.
- Khm... - było mi trochę głupio z powodu tych ubrań. - Co oznaczają te litery ? - musiałam wiedzieć, w końcu jestem ciekawska, jak to wszyscy mi mówią.
- Amelie, Jamie i Lily .  To nasz pokój! Jest już gotowy chcesz zobaczyć? - odparła na jednym tchu. - 'L' sama wyszyłam dziś rano bo Trudy zapomniała...
- Jasne. -przerwałam, nie pozwalając jej dokończyć. Dziewczyna otworzyła drzwi i moim oczom ukazało się naprawdę fajne miejsce. Wszystkie ściany, podłoga, sufit oczywiście były ze skały, ale nie były pokryte wkurzającym mnie pyłem. W suficie było dużo szczelin, przez które wpadało mnóstwo promieni słonecznych, dzięki czemu pokój był jasny. Stały tu dwa zasłane materace  w całkiem dobrym stanie i jedna podziurawiona kanapa. Na środku pokoju leżał  przetarty dywan w chińskie wzory, a na nim zniszczona szafka nocna, która chyba miała służyć za stolik salonowy. 
- Jared, Ian i Brandt nieźle się namęczyli przy sprowadzaniu tych rzeczy. - śmiała się Amelie. 
- Uch. - nie wiedziałam co powiedzieć, więc wydałam z siebie owy dziwny dźwięk.
- To gdzie chcesz spać? Jamie aktualnie jeszcze śpi, więc wybieraj co chcesz. - dziewczyna zachęcała mnie:
- Ja śpię tutaj. -powiedziała i rzuciła się na wybrany materac. Niespodziewanie powróciła mi pewność siebie, i rzuciłam się na drugie posłanie.
- W takim razie ja śpię tutaj, wygląda na to, że dla naszego współlokatora została tylko kanapa! - i obie zaczęłyśmy się śmiać.
 Po paru dniach zaczęłam się czuć jak w prawdziwym domu. Zapomniałam o problemach i Duszach...
  Pod koniec dnia myślałam, że wezmę siekierę i odetnę sobie ręce. Tylko, że w jaskiniach nie było siekiery, szkoda. Razem z Amelie byłam przydzielona do robienia kaktusowego mydła. Dłonie potem szczypały niemiłosiernie! Po naszym obowiązku, który ja zaliczyłabym do tortur, udałyśmy się do jadalni, gdzie miałyśmy się spotkać z Jamie i zjeść wspólnie lunch.
- Hej ! - nie zdążyłyśmy jeszcze wejść do pomieszczenia, a już ktoś zagrodził nam drogę. I to jeszcze nie lubiana przeze mnie osoba. - Co tam u was?
- Jared, naprawdę nie mamy ochotę na jakieś zbędne pogawędki. - odparłam, mogę uznać, że po chamsku.
- Hm, czyżby kaktusowe mydełko ? - kpił Jared. Już miałam mu odpowiedzieć, lecz do rozmowy wtrąciła się Amelie:
- Lily, Jamie już czeka. - i poszłyśmy do niego, ignorując Jareda.
Dzisiaj na kolacjo-lunch była ziarnista bułka i jakiś tłusty, całkiem smaczny sos. Po odebraniu swojej porcji dosiadłam się do stolika moich współlokatorów. Posiłek zleciał nam szybko, w miłej atmosferze rozmów. Gdy zmierzaliśmy już do pokoju, podbiegł do nas zaniepokojony Jeb:
- Wanda jest ranna !
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki krótki dlatego, że jutro będzie następny ;>
Enjoy ! c:

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 3

Niebieska poświata wokół źrenic, mnie przerażała, prześladowała . Widziałam ją wszędzie - u ludzi (zawładniętych przez Dusze), u bliskich, a nawet raz u siebie. Nie domyślałam się, że spotkam ją nawet tutaj. Ludzie przechodzili obok mnie obojętnie, nie przerażała ich obecność Duszy. Wydawało mi się, że są z nią oswojeni. Stałam jak wryta, zdziwiona i przestraszona. Do owej Duszy podszedł jakiś chłopak i ją pocałował. Wyglądał jak Kyle, tylko, że on stał koło mnie. Może miałam  po prostu zwidy? Jamie szedł za nami, popchnął mnie do przodu wyrywając z monotonii.
- Będziesz w pokoju z Lacey i z twoją imienniczką, Lily - Jamie próbował jakoś rozluźnić atmosferę, widział, że byłam spięta. - Są od ciebie starsze, ale są miłe.
- Co,co u was robi pasożyt? Wy się z nim... przyjaźnicie? - wybąkałam z siebie.
Dołączył do nas Jeb. Chyba słyszał moje pytanie, bo powiedział:
- Kyle, Jamie wy idźcie a ja zabiorę Lily na krótki spacer. - wykonali rozkaz, ja właściwie też, bo posłusznie za nim poszłam. Skręcił w jakiś ciemny korytarz, był okropnie kręty. W końcu przystanął, poszłam w jego ślad.
- Śmiało siadaj. - wskazał na podłogę. Niepewnie siadłam i rozejrzałam się, wokół siebie. Byłam w niskiej, ciemnej jaskini. Jedynym światłem tutaj, była latarka, którą wziął ze sobą Jeb. Siadł koło mnie i oznajmił:
- Musimy pogadać. - racja, jest parę spraw do omówienia. - Za pewne się zastanawiasz nad naszym stosunkiem do Wandy?
- Nad kim?
- Nad Wagabundą - Duszą którą widziałaś w Ogrodzie.
- Aaa... - kiwnęłam głową rozumiejąc. - Tak, właśnie nad tym... dumałam.
- Jak by ci to wyjaśnić, może po prostu ci wszystko opowiem... - i zaczął opowiadać jak Wanda do nich dotarła w ciele Melanie (jego bratanicy), okazała być się niesamowicie przyjazna, oddała życie za wcześniej wspomnianą Mel, potem wyjmowali Dusze z innych ciał, zdażyło się, że jedna z osób nie ,,ożyła", aby ją uratować włożyli do jej ciała Wandę. - Ona naprawdę nie jest groźna. - zapewniał Jeb. Już sama nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Są jeszcze u was tacy jak W a n d a ? - zapytałam.
- Tylko Sunny. - odparł.
- Ech -westchnęłam. -Niczego nie obiecuje, ale uszanuje waszą decyzje o trzymaniu i c h.
- Się cieszę. - Jeb się wyszczerzył, przestraszyłam się trochę; wyglądał ja Joker! - A teraz powól, że zaprowadzę cię do twojego tymczasowego pokoju. Tak sobie myślę, że zamieszkasz razem z Jamie'm i Amelią w jednym z nowych pokoi. Jeszcze nie są wykończone, ale...
- Amelie? - przerwałam mu.
- Aaa, no tak ! Jeszcze nie wiesz kto to jest! Poznasz ją jutro. - obiecał. 
 Moim tymczasowym pokojem, okazała się niska i rozległa jama którą zamieszkiwały dwie dorosłe kobiety- Lacey i Lily. Nie były zaskoczone, spodziewały się mnie. Spałam na macie, na podłodze obok drzwi. Gdyby ktoś otworzył drzwi, uderzyłby mnie. Przed snem dostałam własny ręcznik, kostkę mydła kaktusowego domowej roboty i ciuchy od Amelie pożyczone na zmianę. Kładąc się, myślałam o tym, aby właśnie ktoś nie postanowił odwiedzać tego pokoju.
 Obudził mnie huk i ból głowy. Wbrew woli wydałam z siebie cichy jęk. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ktoś uderzył mnie drzwiami. Wstałam z zamiarem okrzyczenia gościa. Kątem oka dostrzegłam, że dziewczyn nie było w pokoju. Gdy całkiem się wyprostowałam, okazało się, że bolesną pobudkę sprawił mi chłopak którego nie znałam - miał oliwkową cerę i był wysoki. Tylko to rzuciło mi się w oczy. 
- O wstałaś! - zaśmiał się. Mnie jakoś to nie śmieszyło.
- Taa...
- Wysłał mnie tu Jeb z misją zaprowadzenia cię do naszej jaskiniowej łazienki. 
 Szczerze, to byłam chętna do kąpieli, jak i do toalety, no i do jadalni ale to szczegół. Moja biała koszulka, która raczej była biała, teraz była fioletowa , od pyłu, który był wszędzie w jaskiniach. Krótkie spodenki, które były beżowe, też były fioletowe, ale mniej niż bluzka. O trampkach nie wspomnę, lecz nimi najbardziej się nie przejmowałam. Nie wiedziałam jak wygląda moja twarz, ale na pewno była w opłakanym stanie jak ciuchy.
 Kiedy dotarliśmy na miejsce, chłopak uznał, że się przedstawi:
- Zapomniałem, Jared, - podał mi ręke.
- Lily. - powiedziałam niechętnie. Chłopak znowu się zaśmiał. 
- Rozgość się. - łazienka to była rozciągnięta jaskinia z rzeką i dwoma odchodzącymi od niego dwoma jamami - jedną, tak jakby ciemną kopułą z wodą połączoną z rzeką (wanna) a w drugiej była toaleta. 
- Mam nadzieję, że się nie zgubisz w drodze powrotnej. - zarechotał i odszedł w ciemny tunel.
- Super, też mam taką nadzieję. - zamamrotałam pod nosem. Wpierw poszłam do toalety. Pozwólcie, że nie opiszę jak było. Powiem tylko, że woda w strumyku była chłodna. Za to w łaźni było tak gorąco i parno, że o mało nie zemdlałam. Umyłam się szczypiącym kaktusowym mydłem i ubrałam się w ciuchy Amelie. Jeszcze jej nie poznałam. Gdy wychodziłam z łaźni zobaczyłam...
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że rozdział jest taki krótki, głupi i nic się nie dzieje, no i długo na niego czekaliście <no albo wgl nie czekaliście xd> U mnie jest trochę ciężko, ze systematycznością, ponieważ prowadzę jeszcze jednego bloga i jestem w pracy nad kolejnym. Dlatego postanawiam, że kolejne rozdziały będą pojawiać się co 25 wejść. Będą bardziej rozbudowane i będą miały więcej akcji :D Na przykład, jak teraz jest 200 to następny rozdział pojawi się od razu po pojawieniu się liczby 225 c; Pamiętajcie, że każdy głupi komentarz motywuje do pracy :)
Przy Waszym większym udziale może będę dodawać trochę częściej, wszystko zależy od Was :)

czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 2

Nie to nie była śmierć. Obudziła mnie woda, która potem spływała mi po buzi. Musiałam mieć poparzoną twarz, ponieważ czułam szczypanie. Chciałam krzyknąć, ale moje gardło jakby zaschło i wydało dziwny, stłumiony odgłos.
- Mówiłem, to zawsze działa. - dopiero teraz zauważyłam, że wokół mnie stoją ludzie! Najprawdziwsi bez Duszy w ciele. Te słowa wypowiedział jakiś starzec z bujną siwą brodą. 
- Pewnie jej chce się pić! - powiedział, na oko, w moim wieku jakiś chłopak.
- Masz rację. - potwierdził starzec, i podał mi manierkę z wodą. Wypiłam ją duszkiem. Na szczęście odzyskałam głos, chrapliwy, lecz przynajmniej mogłam mówić:
- Mogę jeszcze ? - gdy opróżniłam jeszcze dwie pół litrowe butelki miałam dość. Czułabym się jak nowonarodzona, gdyby nie piekąca twarz.
- Skoro już się napoiłaś, to może wyjaśnisz co tu robisz?- zapytał starzec. Rozejrzałam się po pomieszczeniu- podłoga, sufit i ściany były skalne, pokryte fioletowym pyłem. Wyglądało to trochę jakbym znajdowała się w jednej wielkiej skale. Siedziałam na jednym z sześciu szpitalnych łóżek; po mojej lewej było biurko z stosem jakiś śmiesznych metalowych pojemników, a po prawej przejście do jakiegoś ciemnego korytarza. Na suficie wisiały symetrycznie rozłożone lampy, w niektórych miejscach sufit zdawał się pękać. Te pękniecią wpuszczały trochę prawdziwego, słonecznego światła do jaskini- chyba tak to nazwe. Powietrze było tu ciepłe, ale nie gorące i parzące jak na pustyni. W pomieszczeniu byłam tylko  ja i tych dwoje. To miejsce zdecydowanie różniło się od krajobrazu pustennego, gdzie ostatnio miałam nieprzyjemność być. 
- Gdzie ja jestem? - teraz ja zapytałam, ignorując pytanie starca. 
- W moim domu, w jaskiniach. - odpowiedział z nieukrywaną dumą. - Jestem Jeb, to Jamie, a ty to..
- Lily. - odparłam szybko.
- Mogę wiedzieć co robiłaś tutaj w pobliżu jaskiń? - Jeb był strasznie dociekliwy, ale miał prawo, w końcu był tutaj gospodarzem.
- Zabłądziłam... Gdy uciekałam przed robalami... - westchnęłam; powiedziałam im prawdę, w końcu kłamanie i tak na niewiele by się zdało.
- R o b a l e ? - odezwał się Jamie. Powiedział to słowo ze wstrętem, ale nie takim jak ja, on powiedział to ze wstrętem do mnie, jakbym powiedział coś obraźliwego na kogoś. Tymczasem obrażałam tylko bezuczuciowe istoty -Skąd wiesz jak wyglądają Dusze poza ciałem? 
Głośno przełknęłam ślinę, nie zamierzałam owijać w bawełnę, tylko udzielać omijających odpowiedzi:
- No bo widziałam D u s z ę poza ludzkim ciałem. -mówiłam ledwo słyszalnym głosem.
- Kiedy, gdzie, w jakiej sytuacji? - naciskał Jeb.
- No, mama mi pokazała...
- Dokładniej?
- No...
- Ty byłaś Duszą! - nagle wykrzyknął chłopak w moim wieku. Czułam, że prędzej czy później i tak będę musiała im to powiedzieć:
- Tak byłam Duszą, i co z tego?
- Opowiesz - Jeb był naprawdę natrętny.
-Ech - westchnęłam. - Przejęłam kontrolę nad robalem  i wróciłam do kryjówki, do mamy i siostry. Moja mama wtedy też była taka jak ja...  Tylko, że znała ich sekret; jej robal był Uzdrowicielem, więc znała się na medycynie. Wyjęła mi zbędne, ,,drugie myśli" i stałam się znów człowiekiem. Potem moja mama, z niewiadomych mi przyczyn, umarła. Następnie pochwycili moją siostrę, ,,jej'' robal mnie wydał, i zaczęłam uciekać, aż dotarłam tu...
Jeb i Jamie słuchali mojej historii z zapartym tchem.
- Teraz rozumiecie dlaczego nie mam dla nich szacunku? - szukałam zrozumienia.
- Tak - odparł ze skruchą mój rówieśnik.
- Ciekawe, gdzie Doktor, Jamie?- zapytał Jeb, gładząc brodę.
- W sali gier, wszyscy grają w piłkę. - odpowiedział chłopak. Czyli ludzi jest więcej! Myślałam, że tylko ja przetrwałam, a tu taka niespodzianka.
- W takim razie idę z nim porozmawiać, a ty idź z naszym nowym gościem do stołówki, pewnie jesteś głodna co? 
  O tak, byłam głodna. Zajadałam się zupą serową, którą zagryzałam na przemian ziarnistą bułką i jakimś białym jadalnym korzeniem. Przez cały czas Jamie mi się przyglądał, a ja mu, tylko trochę dyskretniej - miał brązowe włosy za ucho i tego samego koloru oczy. Był odrobinę wyższy ode mnie, w końcu był o rok starszy - miał czternaście lat. Po posiłku dosiadł się do nas o wiele starszy mężczyzna, przedstawiając się jako Kyle. Miał kruczoczarne włosy, i niebieskie oczy. 
-Co tam porabiacie? 
- Jemy. - odpowiedział Jamie, za mnie i za siebie. Byliśmy teraz w jadalni; kolejnej jaskini, dowiedziałam się, że znajdujemy się w kilkunastu jaskiniach połączonych tunelami - jaskinie to resztki nie dokońca wygasłego wulkanu.
- Mam dla was plan dnia na jutro. - kontynuował Kyle. - Ty Jamie, będziesz robił mydło, a potem nawadniał pole, a droga Lily, będzie pracować w kuchni.
- No nie, znowu mydło! - westchnął chłopak. Kyle wzruszył ramionami:
- To nie ja wybieram obowiązki. Lily chodź za mną, zaprowadzę cię do twojego tymczasowego pokoju, kolacja smakowała co? - popatrzył się na moją pustą tacę. 
- Bardzo. - uśmiechnęłam się. Zdziwiłam się, że tak szybko zleciało mi popołudnie.  Wyszliśmy z jadalnio-kuchni. Właściwie była to taka sama jaskinia jak inne tylko z wielkim blatem pośrodku; na nim się siadało i jadło. Bardziej przy ścianie stał piec, i inne takie rzeczy potrzebne do pieczenia. Kiedy przechodziliśmy przez wielki plac z wielkim ziemnym kwadratem po środku (pole uprawne), zetknęliśmy się z ludźmi wracającymi z gry w piłkę, i wtedy zobaczyłam te oczy...

środa, 29 maja 2013

Rozdział 1

Półtora dnia temu wypiłam ostatni łyk wody. W mojej torbie, znajdowały się tylko puste butelki. Stanowiły one zbędny ciężar, więc rzuciłam je pod jakieś pustynne krzaki, których nazwy nie znałam. Jakoś specjalnie mnie to nie interesowało. Na wszelki wypadek zasypałam jeszcze piaskiem. Dzięki wyćwiczonej przez lata okupacji, wytrzymałości, dałam jakoś rade bez jakiegokolwiek płynu, lecz wtedy czułam, że koniec się zbliża. Może gdyby nie było takiego skwaru to bym wytrzymała dłużej? I tak to nie miało sensu.
   Ukrywałam się w Tucson, w opuszczonym domu z Dorothy, ale ją złapali. Wtedy jeszcze bardziej ich znienawidziłam. Zabrali mi wszystko co kochałam, nawet młodszą siostrę. Jeden raz sama, prawie na zawsze bym nim została,gdyby nie moja mama, która także została pojamana, ale też przejęła kontrolę nad ciałem, znała ich wszystkie tajemnice. Zachowywała się jak dawniej. Gdyby nie te oczy... Pewnego dnia po prostu się przewróciła;umarła. 
 Dusza zamieszkująca ciało Dorothy wydała naszą dotychczasową kryjówkę i musiałam uciekać, póki czas. Moja pięcioletnia siostra miała za mało silnej woli, aby przejąć kontrolę. Prawie mnie złapali. Zdążyłam tylko zabrać całe zapasy wody, i tak inne rzeczy były mi zbędne. 
 Biegłam od Tucson do tej pustyni z parę dobrych godzin, nie zatrzymując się ani razu. No dobra - zatrzymując się dwa razy. Potem szłam przez pustynie. Za swój cel założyłam jakąś wielką skałe przede mną. To dopiero było bez sensu. Teraz, kiedy skończyła mi się woda przejrzałam na oczy. Nawet jakbym tam doszła to co z tego? Umarłabym w cieniu - oto różnica. Jednak miałam wrażenie, że ta skała uratuje mnie... Do góry brakowało mi kilku kilometrów- dla mnie to nic, lecz odwodniony organizm dawał się we znaki. Przeszłam jeszcze jakieś kilka kroków, i nie kontrolując tego co robię upadłam. Nie mogłam wstać; brakło mi siły. To koniec- po raz kolejny pomyślałam. W sumie to lepsze, niż goszczenie w moim ciele robala. Zapewne to by zrobili, bo kto nie skorzysta ze zdrowego ciała trzynastolatki? Z odwodnieniem te pasożyty na pewno se poradzą. Położyłam się na piasku wymieszanym z żwirem. Czułam jak małe drobinki żwiru wbijają mi się do ciała, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Leżałam z twarzą na słońcu, czekając na najgorsze. Miałam wrażenie jakbym się smażyła. Cierpienie trwało strasznie długo, a ja miałam wrażenie, jakby w nieskończoność. Szybciej przyszła noc. Nie rozumiałam jak jeszcze mogłam nie umrzeć. Nie miałam siły nawet na otworzenie oczu! 
  Po jakimś czasie słyszę szuranie stóp o żwir. Ktoś się zbliża! Mam nadzieję, że to nie Łowcy, ani żaden z nich. Wolę umrzeć! Owa osoba mnie podnosi i gdzieś niesie. Potem, wreszcie, tracę świadomość, jeśli to są pasożyty, to mam nadzieję, że umieram..

poniedziałek, 27 maja 2013

Witajcie!

Hej, mam na imię Hania, mam zamiar prowadzić tego bloga dla fanów Intruza, jak i dla tych ,,niewtajemniczonych". O co chodzi? Narracja nie będzie prowadzona przez Wande, tylko przez całkiem nową dziewczynę, której Stephanie Meyer nie uwzględniła w ,,Intruzie", bo po prostu jej tam nie ma. Wymyśliłam ją od początku do końca, dlatego osoby które nie czytały ,,Intruza" będą mogły odkrywać jego bohaterów razem z główną bohaterką, i do tego orientować się w fabule. A i nie piszcie komentarzy w typu: ,,Wanda nie mogłaby tego zrobić!" itd. to po prostu kontynuacja według mnie.
ZAPRASZAM!
Uwaga: dla osób które nie czytały ,,Intruza" mój blog może być spoilerem, piszę, aby nie było, że nie ostrzegałam !
Rozdziały będą dodawane co tydzień (najczęściej w piątek) - przy większej ilości odwiedziń, komentarzy itd. może będę dodawać trochę z większą częstotliwością.
+ zapraszam na mojego drugiego bloga którego prowadzę z Juliet i Anią (dla fanów IŚ) :
25-glodowe-igrzyska.blogspot.com